Nasze stronki czyli gdzie nas znajdziesz ?

czwartek, 13 sierpnia 2015

13 sierpień pech i największe szczęście czyli 2 lata razem

Dziś mijają 2 lata od kiedy Sonia jest ze mną w domu.Dokładnie 13 sierpnia 2013 r u mnie w domu pojawił się mały szczeniaczek który otrzymał imię Sonia.W dalszej części postu chciałabym napisać wam jak to dokładnie wszystko wyglądało .
Post będzie długi więc jeśli tylko znajdziecie czas zapraszam do czytania

Od dawna moim największym marzeniem było mieć psa.Nie ważne jakiego po prostu psa.Pamiętam jak długo o to prosiłam.
Największe moje marzenie spełniło się dwa lata temu.
13 sierpnia 2013 r pojechaliśmy po szczeniaka.Znaleźliśmy ogłoszenie w którym do sprzedania była mała suczka 2 miesięczna rasy pinczer miniaturowy oraz pies pinczer miniaturowy wiek 2 lata,ponieważ pani wyjeżdżała za granicę i likwidowała hodowlę psów pinczerków.

Jednak jak się okazało hodowla znajdowała się dalej niż myśleliśmy i to w małej miejscowości (wsi)
Nazwa miejscowości była dość długa i kiedy wpisaliśmy ją w dżipies ( GPS ) nie zmieściła się i urządzenie jej nie wyszukało.Więc jechaliśmy nie znając dokładnej drogi.
Na dodatek  drogę przebiegł nam czarny kot .Nie jestem aż tak przesądna ale kiedy jechaliśmy w nieznane miejsce to jednak czarny kot przebiegający drogę źle nam się skojarzył i chyba jednak przyniósł nam pecha .Zgubiliśmy się i jechaliśmy w kółko pytając przechodzących ludzi o drogę .

W końcu kiedy już byliśmy wszyscy wkurzeni że wjeżdżamy w małe prawie że polne uliczki nie możemy odszukać adresu już żałowaliśmy że wybraliśmy się po psa tak daleko że nie znaleźliśmy czegoś bliżej np w naszym mieście .
W końcu po męczącej drodze dotarliśmy na miejsce .Przy ogrodzeniu czekała na nas pani i na rękach trzymała tak małą czarną kuleczkę a obok niej skakał tata Sonii -dwuletni pinczer miniaturowy.
Kiedy tylko zobaczyłam szczeniaczka od razu wiedziałam że to ją wezmę .Jednak też okazało się że suczka ma małe blizny na pyszczku i w okolicach oka .Ponieważ wcześniej została pogryziona przez swoją psią matkę .




Sonia urodziła się razem ze swoją siostrzyczką ale ta została sprzedana przed Sonią pewnie dlatego że nie była pogryziona.

Kiedy już kupiliśmy Sonię i pierwszy raz wzięłam ją na ręce była wagi 1 kg cukru i cała drżała ze strachu tak bardzo że aż czułam jak jej pazurki wbijają mi się .

Potem wracaliśmy już do domu w drodze powrotnej już nic się dla mnie nie liczyło nie ważne czy znamy drogę co będzie ale w końcu mam psiaka swojego pierwszego w życiu psa.Jednak pech nas nie opuszczał w końcu to był 13 -trzynasty

Po drodze natrafiliśmy na policjantów którzy wzięli nas do zwyczajnej kontroli na szczęście wszystko było w porządku bo jechaliśmy zgodnie z przepisami ale do dziś pamiętam jak przez szybę nachyla się policjant a ja trzymam szczeniaczka na kolanach a on mówi ,,ale państwo jadą z dużym psiurem '' a przecież Sonieczka była taka malutka


W dalszej drodze Sonia zwymiotowała wtedy jeszcze nie wiedziałam czemu myślałam ze ma chorobę lokomocyjną (ale nie ma bo teraz jeździ z nami samochodem i dobrze to znosi)

Kiedy podjechaliśmy pod dom nasz pierwszy pomysł to był że trzema ją wysikać w końcu zanim wejdzie do domu musi się wysikać (do dziś wydaje mi się to głupie bo nie mieliśmy smyczy dla niej tylko postawiłam ją przed blokiem stałam nad nią i nawet trzymałam nad nią ręce żeby mi nie uciekła i myślałam że  w takich warunkach pies się wysika ) tak wiem głupi pomysł to chyba oczywiste że pies się nie wysikał (nie dziwię się jej )

Kiedy już weszliśmy do mieszkania ,szczeniaczek nie pewnie w nowym miejscu dał pierwsze kroki powąchał kilka rzeczy i domowników a potem zesikał się na dywan zaraz po tym jak wszedł do pokoju tak tego nie zapomnę :)

Więc od razu po tym zaczęliśmy rozkładać gazety

Nie mieliśmy dla niej wyprawki więc legowisko było z starej powłoczki na kołdrę .I to jest pierwsze zdjęcie jakie zrobiłam Sonii .Chyba zrobione pierwszego dnia

Bo drugiego dnia rano poszliśmy do sklepu kupić dla niej legowisko ,karmę,miseczkę ,gumową piłeczkę i jakąś kostkę ale w domu okazało się że mała najbardziej lubi bawić się skarpetami oraz moimi starymi piłkami

Legowisko mamy do dziś ,mamy też już nowe ale to nadal posiadamy
Drugiego dnia wybieraliśmy dla niej imię .W hodowli miała imię Majka ale nie była jeszcze do niego przyzwyczajona więc postanowiliśmy wybrać dla niej nowe imię.Ja od początku wiedziałam jak dam na imię mojemu psu jak tylko będę go mieć .Już dawno wymyśliłam sobie że jak będę mieć psa dam mu na imię Tofi(Tofik)  a suczkę Luna co po hiszpańsku znaczy księżyc i bardzo mi się to imię podoba .Ale innym domownikom się nie podobało i uznali że do niej nie pasuje,Więc myśleliśmy nad imieniem Tosia lub Zuzia ale mój tata przypomniał sobie że znał u kogoś taką jamniczkę o imieniu Sonia która była bardzo fajna i tak już zostało daliśmy na imię Sonia.

Jak wiecie 15 sierpień to święto a Sonia zaczęła źle się czuć z 14 sierpnia na 15 sierpnia czyli prawie zaraz po tym jak ją przywieźliśmy do domu.
Miała biegunkę,wymioty i straciła apetyt a co najgorsze nawet nie chciała nic pić .Mały szczeniak ważący 1 kg odwodnił nam się bardzo szybko.Zaczęliśmy dzwonić szukać weterynarza ale było święto więc wszystko było nieczynne .Dodzwoniliśmy się do jednej lecznicy ale tam weterynarz zapytał czy pies to szczeniak a potem czy był szczepiony więc Sonia nie była mieliśmy ją może 2 dni czy 1 dzień nie zdążyliśmy zaszczepić a  w hodowli jej nie zaszczepili więc weterynarz powiedział nam że nic  z tego nie będzie bo szczeniak jak jest nie szczepiony to pewnie to choroba parwowiroza i nie opłaca się leczyć bo i tak umrze więc nas nie przyjął.

Nigdy nie zapomnę tego koszmarnego weekendu ,cały czas tylko płakaliśmy .Tak się cieszyłam w końcu mam psa a już go stracę .Jak widziałam to maleństwo które pierwszego dnia bawiło się piłeczką a teraz tak opada z sił że nie pije nie je a nawet już nie wstaje tylko leży w legowisku ;wymiotuje co chwilę tak że już nawet nie ma czym .Sika do legowiska bo nie ma siły wstać.Nie zapomnę tej nocy jak tylko nadsłuchiwałam czy oddycha


Kolejnego dnia szukaliśmy po internecie wszystkiego co może pomóc w takiej sytuacji leków dla ludzi które mamy w domu które pomogą a nie zaszkodzą psu ,przeczytaliśmy też że trzeba wodę podawać psu strzykawką bez igły ale nie na wprost tylko z boku pyszczka bo na wprost pyszczka pies nie wypije a z boku gdzie się już prawie kończy warga jest szansa że uda mu się coś wlać i tak robiliśmy co chwilę wciskaliśmy jej wodę bo mieliśmy strzykawki w domu .W końcu nadszedł poniedziałek czyli dzień w którym gabinety weterynaryjne będą zwyczajnie czynne .Całą noc nie mogłam spać tylko sprawdzałam czy Sonia żyje i myślałam żeby dożyła rana bo pójdę z nia do weterynarza .Jak tylko nadeszło rano ucieszyło mnie to że mała żyje chociaż jest bardzo słaba

Z płaczem poszłam do weterynarza i mu mówię on pierwsze co pyta czy była szczepiona mówię że nie ale proszę żeby się nią zajął .

Sonia dostała kroplówkę była tak słaba cała trzęsła się z zimna a my przy niej siedzieliśmy .Weterynarz powiedział nam jasno że może to być zatrucie z którego da się ją wyleczyć albo choroba która zdarza się u szczeniąt i raczej kończy się śmiercią.Zapytał czy na pewno decydujemy się na leczenie bo jest 50 % szansy że przeżyje i 50 % że nie .Jak się domyślacie to oczywiście że zdecydowaliśmy się na leczenie.Sonia dostała zastrzyki ,antybiotyki i przez kolejne dni następne kroplówki .Tyle się nacierpiała a my widząc jej skamlenie i ból tyle się napłakaliśmy .Ale kiedy już dochodziła do siebie okazało się że to było zapalnie jelit i Sonia wyzdrowiała.Potem dostała wszystkie potrzebne szczepienia.I tak minął nam pierwszy tydzień pobytu u nas Sonii za to kolejne były już tylko lepsze .

Pierwsze spacery



Obgryzanie dywanu i narzuty i sikanie wszędzie -to akurat nie są miłe wspomnienia ale po tym co już przeżyliśmy nic by nas nie zniechęciło



I tak mijał nam cały rok łatwo nie było Sonia należy do energicznych ,mało usłuchanych psów ale cały czas się uczymy jak postępować z psem .W wychowaniu Sonii popełniliśmy wile błędów .Na za wiele rzeczy jej pozwoliliśmy ,za bardzo rozpieściliśmy gdybym miała okazje przeżyć to wszystko od początku wiele tych rzeczy zrobiłabym lepiej ,wiele zmieniłabym ale nie zmieniłabym jednego -mojego psa
Sonia nie jest idealna ,ma swoje wady większość wynika z mojego zaniedbania .
Do półki nie miałam psa wydawało mi się że wszystko wygląda inaczej .Tak naprawdę 2 lata temu ten mały piesek zmienił nasze życie o 180 stopni.
Zabrał nam ciszę spokój ,dodał obowiązków .Codzienne ranne wstawanie ,pilnowanie jej ,problemy że nie może na długo zostać sama i sto innych rzeczy 


Ale za to dał nam o wiele więcej: radość ,miłość i coś co sprawiło że już nie wyobrażamy sobie życia bez niej.Mam ją dopiero 2 lata a nie wyobrażam sobie jak mogłam jej nie mieć 

Po roku posiadania Sonii założyłam o niej bloga (mojego starego bloga już go nie prowadzę) potem kanał ,stronę na facebooku  i nowego bloga od roku wiecie o nas wiele dużo nagrywam ,daje zdjęcia.
Poprzedni rok w którym Sonia jeszcze nie istniała  w internecie również uważam za udany.Mieliśmy wiele wspólnych chwil porażek ,smutków ,czasem rozczarowań ale także długich spacerów ,wspólnych zabaw i wiele radości czy kiedyś żałowałam że mam psa ?
Nie nigdy bo to najwspanialsze co mogło mi się przytrafić

Mam tylko nadzieje że takich wspólnych lat jeszcze wiele przed nami i oby jak najwięcej




Zapraszam na krótkie filmiki



14 komentarzy:

  1. Po przeczytaniu tego posta zaczęłam płakać. Sama nie wiem czemu. Jakoś mnie to mocno wzruszyło.
    Pozdrawiam
    Oczami Psa

    OdpowiedzUsuń
  2. Po przeczytaniu tego posta zaczęłam płakać. Sama nie wiem czemu. Jakoś mnie to mocno wzruszyło.
    Pozdrawiam
    Oczami Psa

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję 2 lat razem!
    Sonia nie miała łatwej przeszłości, gdy była małym szczeniakiem. Na szczęście trafiła do was, a wy się nią tak zatroszczyliście w chorobie! Doskonale rozumiem co wtedy czuliście, Nutka też kiedyś nam tak zachorowała, a wszystko było zamknięte.. Bałam się, że umrze, płakałam okropnie. Na szzczęście, również udało się ją wyleczyć.
    Sonia była urocza jako mały psiak i nadal jest <3
    Mnie też bardzo wzruszył ten post.
    Życzę wam wieelu szczęśliwych lat razem!

    Marta&Nutka

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiedziałam, że Sonia już jako taki maleńki papiś przeszła taką poważną chorobę, chyba nigdy o tym nie wspominałaś. Ale najważniejsze, że wyzdrowiała :) Pamiętam, jak rok temu robiłaś post na rok razem, tak szybko to minęło :') Chyba większość właścicieli psów w pewnym momencie stwierdza, że jakby wychowywał swojego psa od nowa, to by zrobił to zupełnie inaczej :)
    Życzę Wam jeszcze wielu lat spędzonych razem, i żeby Sonia już nie chorowała :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja wzięłam psa 9lat temu( znaczy moi rodzice bo miałam wtedy 4lata) Niedawno dowiedziałam się że pierwszy zdechł więc wzięli 2 i powiedzieli że to ten sam i zmienił kolor przez kroplówkę czy coś nie znałam się więc uwierzyłam. Tofi był z pseudohodowli ( nie było wtedy o nich tak głośno) Tak jak hodowca Tofiego jak i Soni nie był uczciwy. Ale teraz gdy w przyszym roku może pojawi się drugi psiak będę dokładnie wybierać hodowle z rodowodem. Życzę długich razem szczęśliwych lat:))))))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie również wzruszył ten post, jak przeczytałam , że z Sonią było aż tak źle :( Dobrze, że wszystko się wyrównało

    OdpowiedzUsuń
  7. To strasznie przykre, że musieliście przeżyć takie ciężkie chwile i to wtedy, kiedy powinniście móc cieszyć się nowym domownikiem. Sto lat, Soniu i dużo zdrowia na przyszłość :))

    Pozdrawiamy!
    http://psiakowe.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze, że Sonia wyzdrowiała :) Ja bym na waszym miejscu najpierw zadzwoniła do weta a potem do hodowcy, bo to jego wina ! To ta "baba" nie zaszczepiła Soni :/ widać, że pseudo hodowca :( Ja też kiedyś miałam psa z pseudo - labradora Anioła, jak przyjechał miał problemy ze skurą, ale nie aż tak poważne... Cieszę się, że wtedy się nie poddaliście i zdecydowaliście się na jej leczenie :D Jak mówią: Nadzieja umiera ostatnia.
    Pozdrawiam z Lucky'm
    http://oczami-blue-merle-collieblog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj ciężki Sonia miała początek :/ Na szczęście wszystko się dobrze skończyło :) Też znam jamniczkę o imieniu Sonia. Super, że masz tyle zdjęć jak Sonia była mała. Życzymy jeszcze wielu wspólnych lat! ;)
    Pozdrawiamy
    Ala i Luna

    OdpowiedzUsuń
  10. Super post i bardzo fajny filmik na yt. Sonia ślicznie wyszła na zdjęciach :) Sonia ma rodowód? Pozdrawiemy N&D i zapraszamy do nas http://daisy-crazyworld.blogspot.com/ ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Nominowałam cię do LBA- http://awucia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Śliczna Sonia!!
    Zapraszam na mojego nowego bloga: psi-zawrot-glowy.blogspot.com
    Dawniej: swiatoczamibeethovena.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Uroczy ten Twój psiak:D Życzę kolejnych dwóch lat pełnych wrażeń, a później następnych i następnych:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Szczęśliwe zakończenie :) ps. Masz kolejnego fana bloga - mnie. A jak ja bd mieć psa to chyba nazwe go Mozart (lol xd), hehe ;D

    OdpowiedzUsuń